Miody Polskie, nie spotkacie ich w większości sklepów, a często nie ma ich nawet na półkach dobrych delikatesów. Trafiliśmy na nie zupełnym przypadkiem i od razu postanowiliśmy spotkać się ich twórcą – Pawłem Sawickim, właścicielem firmy Henry Jones, do której należy marka Miody Polskie.
Paweł Sawicki był jedną z bardziej znaczących postaci polskiego rynku reklamy. Wiele lat temu postanowił jednak odpocząć, odetchną i zwolnić tempo życia. Pojechał do Nidzicy, wydzierżawił piwnice starej miodosytni i zapragnął tworzyć doskonałe miody pitne. Miał w sobie dużo cierpliwości – na tyle dużo, że miodów nie zaczął sprzedawać po pięciu, czy nawet dziesięciu latach. Czekał dłużej. Niemal wszystkie Miody Polskie są 15-letnie, młodszych w ofercie nie ma, co najwyżej starsze.
Filozofia za jaką kryje się smak tych miodów pitnych jest zgoła inna od tego co proponuje chociażby Pasieka Jaros. Po pierwsze wszystkie miody pitne od firmy Henry Jones powstają na bazie miodu wielokwiatowego, stosunkowo neutralnego w smaku. Nie ma tu szaleństw i eksperymentów. Wszystko dlatego, że miód, co może wydać się początkowo dziwne, nie jest tu najistotniejszym dawcą smaku. Paweł Sawicki postawił na drożdże oraz beczki i to ta para stanowi o wyjątkowym smaku Miodów Polskich.
Jak sam mówi, na początku przygody miodosytniczej porównał 40 rodzajów drożdży sprowadzanych z różnych krajów i regionów. Fermentował, czekał, próbował, zapisywał. Okazało się, że najbardziej interesujący smak dawały te z Champanii i to one zostały wybrane.
A co ze wspomnianymi beczkami? Każdy miłośnik wina czy whisky wie, jak olbrzymi wpływ na smak trunku ma drewno. Nie inaczej jest z miodami, które w beczkach spędzają przecież naście lat. Wybór kuf nie był przypadkowy. Wykonano je z dębu szypułkowego, to gatunek często wykorzystywany przy produkcji koniaków i win.
No dobrze, ale jaki jest ostateczny efekt? Przy pierwszym łyku dwójniaka doznaje się prawdziwego szoku. 15-letni miód jest aromatyczny, ale w smaku okazuje się być niebywale delikatny i lekki. Długie leżakowanie sprawiło, że stał się aksamitny i jednolity. Miody Polskie mają jednak coś jeszcze, coś co sprawia, że są wyjątkowe i całkowicie inne od reszty. Chodzi o winny posmak. Czasem bardziej, a czasem mniej intensywny, ale zawsze wyczuwalny. To właśnie zasługa beczek i drożdży. Nic dziwnego, że Miody Polskie na etykiecie maja napisane „Honey wine”. Nam ten smak bardzo odpowiada i na pewno przypadnie do gustu osobom, które wcześniej rzadko pijały miody pitne z uwagi na przesadną słodycz. A gdy poda się jeszcze miód z lodem – poezja.
„Winność” Miodów Polskich sprawia, że nie odważylibyśmy się ich porównać na przykład do trunków z Pasieki Jaros. To po prostu całkowicie odmienne rodzaje miodów, o zupełnie różnych charakterach.
Najmniej z całej stawki Miodów Polskich smakował nam półtorak Chrobry (na zdjęciu). Był przesadnie esencjonalny, z zbyt wyraźną nutą ziół.
Natomiast dwójniaki wyprodukowane przez Henry Jones są już naszym zdaniem jednymi ze smaczniejszych i na pewno najciekawszych miodów pitnych na rynku.
Podczas wizyty zostaliśmy też poczęstowani alkoholem, który firma Henry Jones wprowadzi dopiero za rok. Możemy zdradzić jedynie, że był to najlepszy, najbardziej kompletny, mocny trunek jaki piliśmy kiedykolwiek.