Pijąc jedną z naszych ulubionych nalewek – „Cztery Pory Roku” Karola Majewskiego doszliśmy do smutnego wniosku – nie doceniamy w Polsce nalewek.
Te konkretnie „Cztery Pory Roku” robione na mleku pochodziły z 2004 roku, czyli leżakowały bez mała 10 lat. 10 lat! Rocznie rozlewanych jest jedynie ok. 600 butelek. W dodatku proces powstawania tej nalewki nie należy do prostych ani łatwych. Najpierw cytryny, cukier i specjalny rodzaj mleka zalewa się 70-procentowym spirytusem. Następnie dodaje się syrop z pędów sosny. Całość zamyka się i odstawia na długie tygodnie. Codziennie zawartość należy wstrząsać, aby połączyć rozwarstwiające się składniki. Sam proces maceracji warto zaczynać zimą – latem, w upalne dni mleko by po prostu skwaśniało. Gdy maceracja zakończy się, nalewkę należy przecedzić. Problem w tym, że jest ona gęsta jak jogurt i filtruje się wiele dni, kropla po kropli. Mało tego, proces filtracji należy jeszcze powtarzać co kilka tygodni, gdyż w nalewce zaczynają wytrącać się białka tworząc mało apetyczną zawiesinę.
I tak już po – bez mała – 10 latach leżakowania, Cztery Pory Roku stoją sobie spokojnie na półce sklepowej i czekają bym mógł je kupić za nieco ponad… 70 zł.
Przepraszamy, ale to śmieszna cena. Wyobraźmy sobie wybitne, 10-letnie wino produkowane w liczbie 600 butelek na rok, którego proces powstawania byłby równie skomplikowany. Oczami wyobraźni już widzimy wytworne kolacje, na których owo wino jest punktem głównym wieczoru, a kolekcjonerzy i inwestorzy walczą o nie podczas aukcji. Jesteśmy ciekawi, jaką cenę by osiągnęło, jak dużo artykułów powstałoby na jego temat i jak wiele by się o nim mówiło… To, że nie byłoby ono dostępne w powszechnej sprzedaży, to chyba oczywiste.
Tymczasem, gdy w jednym ze sklepów chcieliśmy kupić nalewkę Karola Majewskiego, sprzedawca powiedział, że nie ma, ale proponuje Nalewkę Babuni. To jakby zamiast wspomnianego, wina zaproponował jabola!
Szanujmy nalewki, zwłaszcza te prawdziwe, robione z pasją i na najwyższym poziomie. Mówmy o nich, kupujmy je na prezenty, pijmy je do uroczystych kolacji. To nasz skarb narodowy. W dodatku przepyszny. Cieszmy się, że kosztują tylko tyle, bo powinny znacznie więcej.