Miody pitne w Polsce były produkowane już w średniowieczu, gdzie niejednokrotnie zastępowały trudno dostępne wino. Mimo tak długiej historii, obecnie w Polsce działają jedynie trzy znaczące miodosytnie. Jedną z nich jest Pasieka Jaros. Udało nam się spotkać i porozmawiać z jej właścicielem – Maciejem Jarosem.
Pasieka, położona niedaleko Tomaszowa Mazowieckiego, produkcję miodów pitnych rozpoczęła w 1991 roku. Wcześniej (od 1978 roku) zajmowała się wyłącznie pszczelarstwem. To pszczelarskie doświadczenie ma niebagatelne znaczenie, wszak smak miodu pitnego w ogromnej mierze zależy od jakości samego miodu.
Jak poznać dobry miód? Tu należy zrobić mały wtręt o sztuce pszczelarskiej. Każde dziecko wie, że miód powstaje z pyłków, które pszczoły zbierają z kwiatów. Większość z nas kojarzy też, że istnieje coś takiego jak dokarmianie pszczół cukrem (a dokładnie syropem z cukru i wody). No i właśnie to jest ten problem. Miód, który powstaje z cukru jest w pierwszym odczuciu słodki, a dopiero później do kubków smakowych docierają aromaty miodowe. Miód pszczół, które przez cały rok zbierają wyłącznie nektar (lub spadź) jest inny. Pierwsze, co czujemy to aromaty – naturalnych, kwiatowych i „pszczelich” olejków eterycznych jest tak dużo, że z łatwością odsyłają słodycz na daleki drugi plan. Tak właśnie smakują miody, które kupiliśmy u Jarosów. W polskim klimacie pszczoły w naturalny sposób cały sezon zbierają pyłki w miarę jak kwitną różne rodzaje roślin. Trzeba tylko wiedzieć kiedy i ile miodu można im zabrać, żeby nie było konieczności dokarmiania cukrem.
Jak mówi Maciej Jaros, z miodów będących w sprzedaży w Polsce, może 10 procent jest odpowiedniej jakości. To mała ilość dobrego miodu na rynku jest powodem dla którego Pasiek Jaros nie produkuje trunków w większych ilościach.
Owoce
Owoce wykorzystywane w Pasiece Jaros do produkcji m. in. Dwójniaka Jabłkowego, czy Dwójniaka Maliniaka również nie są przypadkowe. I tak , maliny zbierane są przy wykorzystaniu specjalnych dmuchaw, dzięki czemu z krzaka spadają tylko dojrzałe owoce. Z kolei jabłka, jak twierdzi Maciej Jaros, muszą być z tych absolutnie najsmaczniejszych jabłek kupowanych „do domu”, żadne tam przemysłowe, drugogatunkowe owoce, z których zwykle robi się przetwory.
Kolejnym, czynnikiem wpływającym na smak półtoraków, dwójniaków czy trójniaków oprócz samego miodu (i owoców) jest czas leżakowania. W Pasiece Jaros mają go pod dostatkiem. Wszak im miód starszy, tym lepszy, bardziej aksamitny. I tak owocowe miody dojrzewają przez leżakowanie ok. 2-3 lat, pozostałe pięć do siedmiu, a Dwójniak Jubileuszowy ma już bez mała 19 lat.
Ceramika
Na każdym kroku widać, że wielką wagę przykłada się tu do jakości produktów. Jak się okazuje do opakowań również. To w Pasiecie powstają ceramiczne i kamionkowe butelki. Tu są formowane i tu wypalane w piecach. Jeszcze kilka lat temu Maciej Jaros nawet sam, w młynie produkował porcelit. Miód pitny z Pasieki Jaros kupić można w butelkach zapakowanych w drewniane skrzynki lub nawet w beczce – one też zbijane są na miejscu.
Jeżeli połączyć wielką wagę przywiązywaną do jakości produktów, dbałość o detale i niemal ręczne wykonanie oraz obłędny smak, trudno się dziwić, że miody pitne od Macieja Jarosa, jako jedyne miody pitne w Polsce, są rekomendowane przez organizację Slow Food. Zdobyły też dziesiątki medali zarówno na konkursach rodzimych jak i zagranicznych.
Maciej Jaros szczególnie dobrze wspomina pojawienie się na międzynarodowych targach produktów regionalnych we Włoszech, które umożliwił właśnie Slow Food. Pasieka Jaros stała wtedy na rozdrożu. W owym czasie w Polsce mali producenci nie zajmowali należnej im pozycji, dominowało wielkie przetwórstwo, mało kto rozumiał wartość tradycyjnych metod i tradycyjnej jakości. Na targach w Turynie okazało się, że obrana przez Jarosów jest droga jest słuszna i na świecie cieszy się szacunkiem i specjalną ochroną. To, jak twierdzi, dodało mu sporo sił do działania.
Perlisty
Maciej Jaros próbuje nie tylko korzystać z tradycyjnych receptur, ale od czasu do czasu również stworzyć coś nowego. Takim trunkiem jest pierwszy w Polsce miód pitny perlisty, czyli nasycony dwutlenkiem węgla, a inaczej mówiąc – gazowany. My na pewno w tym roku zastąpimy nim szampana podczas Sylwestra.
Pasieka jest firmą rodzinną. Obecnie Maciej Jaros jedynie dogląda biznesu i zajmuje się swoim hobby – końmi. Główny ciężar obowiązków przejęli natomiast synowie (Marcin i Bartłomiej) oraz synowa Monika.
Na koniec zapytaliśmy jeszcze pana Macieja: „Półtorak, dwójniak, czy trójniak”? Ku naszej wielkiej radości padła odpowiedź „Trójniak”. Podobnie jak my, Pan Maciej uważa, że trójniaki są w mocno niedoceniane. Te wspaniałe trunki padły ofiarą powierzchownego postrzegania: tańszy = gorszy. Trójniak jest tańszy, bo zawiera miej miodu i alkoholu, ale jest lepszy w smaku, lżejszy, bardziej orzeźwiający, lepiej zbilansowany. Można go wypić więcej, z większą przyjemnością. Nie żebyśmy nie kochali dwójniaków i półtoraków, ale to trójniaki najlepiej jest sączyć podczas długich spotkań towarzyskich.
Tradycyjnie podczas wizyty dokonaliśmy zakupów. Pierwsze recenzje niebawem.
- Maciej Jaros
- Zaglądając do kadzi należy bardzo uważać. Wydobywający się dwutlenek węgla może mocno zakręcić w głowie
- Drewniane skrzynki, w których kupić można miód pitny, zbijane są na miejscu w Pasiece.
- Główny ciężar obowiązków w Pasiece Jaros przejęli synowie – Marcin i Bartłomiej (na zdjęciu) oraz córka Monika.
- W Pasiecie powstają również ceramiczne i kamionkowe butelki, do których rozlewany jest potem miód pitny.
- W Pasiecie powstają również ceramiczne i kamionkowe butelki, do których rozlewany jest potem miód pitny. Na zdjęciu piec, w którym ceramika jest wypalana.
- Obecnie Maciej Jaros jedynie dogląda biznesu i zajmuje się swoim hobby – końmi.